Kiedy badacz jest tajnym agentem. O postrzeganiu niejawnej obserwacji uczestniczącej jako etycznie problematycznej, metodach badań ilościowych, zakulisowych wymiarach życia społecznego i ich związku ze wszystkim tym, o czym przed chwilą
Abstract
Artykuł dotyka drażliwej etycznie kwestii, jaką jest stosowanie
niejawnej obserwacji uczestniczącej. Czy zawsze musimy informować
ludzi, że stali się obiektem badania, czy też w pewnych przypadkach lepiej
będzie, gdy tego nie zrobimy? Badani, wiedząc o badaniach, mogą
podświadomie i świadomie wpływać na ich wyniki. Czasem ten wpływ jest
tak wielki, że całkowicie fałszuje rzeczywisty obraz badanej rzeczywistości.
Czy nawet wówczas nie wolno nam badać niejawnie w obawie o
naruszenie norm etycznych? I czy na pewno możemy powiedzieć, że sam
fakt takiego niejawnego badania jest już naruszeniem norm etycznych?
Czy bardziej zależy to od tego, co zdecydujemy się z tak
przeprowadzonych badań przedstawić światu? Ale i tu pojawia się problem:
jeśli za nieetyczne uznać np. zdradzanie pikantnych szczegółów z życia
prywatnego, w posiadanie których weszło się mimowolnie, które nie mają
nic wspólnego z tematem badań, to czy na pewno za takowe można uznać
przedstawienie urzędnika jako najzwyklejszą “czarną owcę”, co wyniki
badań dobitnie pokazały, choć być może ich publikacja poważnie mu
zaszkodzi?
Socjologia polska omija pola badawcze, które wymagałyby stawania
twarzą w twarz z takimi dylematami, stąd, zdaniem niektórych (nielicznych)
socjologów, zatraciła umiejętność rzetelnej oceny dzisiejszej,
(po)transformacyjnej rzeczywistości, w której niejawność wydaje się
podstawowym sposobem działania, a do badania której standardowe
metody badawcze nie za bardzo przystają.
Collections